Krok po kroku w stronę mroku, czyli historia pewnej firmy.

 

 Krok po kroku w stronę mroku, czyli historia pewnej firmy.

 

Była sobie duża Firma. Pod względem obrotu i generowanego zysku, prawdziwy lider w swojej branży. Firma mocna sensowną organizacją wewnętrzną i zmotywowanymi menadżerami wszystkich szczebli, najlepszymi w branży.

 

Czas płynął nieubłaganie i wieloletni Szef wszystkich Szefów, Senior rodu, przekazał stery zarządzania Synowi. Nowy Szef wszystkich Szefów, powołał na stanowisko CEO swojego najważniejszego menadżera i Głosiciela dobrych wieści, Dyrektora finansowego (CFO). Ten, był od lat związany z firmą i słynął z perfekcyjnego realizowania swojego głównego zadania – informowania akcjonariuszy i zarządu o doskonałych wynikach.

 

Nowy CEO obejmując kierownictwo firmy był pewny dobrych perspektyw dla firmy, w końcu znał ją od podszewki. Zakładał, że dotychczasowe dobre wyniki finansowe po „drobnych” korektach w systemach zarządzania, powinny być jeszcze lepsze. Logiczne, nieprawdaż?

 

Te „drobne” korekty w systemie zarządzania polegały na poprawie systemu raportowania. Wszystkie szczeble zarządzania zostały obarczone obowiązkiem sporządzania dodatkowych raportów i analiz. Jak to wpłynęło na pracę menadżerów? A tak, że najważniejszym stało się, aby sprawy dobrze wyglądały w raportach. Kompetentni menadżerowie szybko sobie z tym poradzili, zrozumieli że raporty są najważniejsze w ocenie ich pracy, a wyniki ekonomiczne zarządzanych obszarów i projektów schodzą na dalszy plan. Szybko nauczyli się, jak korzystnie dla siebie, przedstawiać się w raportach i znajdowali sposoby na uzasadnianie słabszych wyników ekonomicznych.

 

Przyszedł kryzys, rynek się skurczył i niestety los dla nowego CEO nie był łaskawy. A to pech.

 

Na szczęście CEO szybko znalazł sposób na rozwiązanie kryzysu. Błyskawicznie scentralizował procesy decyzyjne. Dysponował przecież bardzo dobrymi informacjami z raportów i mógł wraz z menadżerami najwyższego szczebla podejmować najlepsze decyzje. CEO uważał, że to menadżerowie niższych szczebli popełniali błędy, które skutkowały pogorszeniem wyników firmy.

 

Niestety, scentralizowanie nie zadziałało. Kryzys w firmie pogłębiał się, a przychody spadały. O zyskach nie było mowy. W ciągu trzech lat od objęcia stanowiska przez nowego CEO, firma z pozycji lidera rynku spadła na odległe miejsce tracąc połowę sprzedaży.

 

Akcjonariusze ratując resztki zainwestowanego kapitału, sprzedali firmę konkurencji. Czy to happy end? Niekoniecznie. Firma przejmująca była słabo przygotowana na wyzwania integracji z przejmowaną firmą. Efekt synergii nie zadziałał i nowa organizacja nadal traciła rynek i pieniądze. Beneficjentami sytuacji zostali konkurenci, którzy korzystając z okazji  wskoczyli na rynkowe podium. Na tym koniec tej historii.

 

Czy znajdujesz w tej historii analogie do Twoich własnych doświadczeń? Jestem pewny, że podobne scenariusze zdarzają się w wielu firmach. Niektóre kończą się szczęśliwie po wprowadzeniu właściwych działań korygujących, inne doprowadzają do bankructwa. Skala działania firmy, liczba zatrudnionych nie ma tu znaczenia. Taka sytuacja może spotykać zarówno duże międzynarodowe koncerny jak i małe firmy.

 

Jak nie dopuścić do ziszczenia się podobnego, niedobrego scenariusza? W każdej sytuacji recepta  jest nieco inna. Łatwiej dać receptę na katastrofę, niż na niedopuszczenie do kryzysu.

 

Jeżeli to Ty jesteś osobą która nie chce dopuścić do kryzysu opisanego w tej historii to proponuję w ramach pierwszego kroku, zapoznanie się z artykułem na moim blogu o pułapkach postracjonalizacji.   https://klinikadlafirm.pl/uwaga-na-pulapki-postracjonalizacji/25

Pomyśl o profilaktycznym, zewnętrznym audycie zarządzania, oferowanym przez www.klinikadlafirm.pl.

Przekaż informacje o tym wpisie zainteresowanym znajomym!
Dodaj komentarz
wszystkie wpisy
Skontaktuj się z nami
ul. Cybernetyki 2/96
02-677 Warszawa
office@klinikadlafirm.pl
Wykonanie strony WWW: Devilart